poniedziałek, 9 lutego 2009

c'est la vie

i tak jak zawsze...nic, pustka.
Ciebie też nie ma i nie zapowiadasz się z obiecaną wizytą,
a może tak jest lepiej może nawet nie chcę...

słodki Chryste ile mogę gdybać i czekać...
mam dość.
dziś już naprawdę odchodzę
obiecuje, przyrzekam, przysięgam
nie mrugnę do Ciebie okiem, póki nie zrobisz tego pierwszy
i nie przytulę i nie podam dłoni i nie napisze
i nie powiem "słodko mi się z Tobą spało"
a jeśli znów jakoś dziwnym niewyjaśnionym trafem obudzę się z Tobą w jednym
łóżku a ty nadal będziesz trzymał mnie za rękę to mnie pocałuj bo ja zwyczajnie nie mogę tego pierwsza zrobić
a wtedy będę wiedzieć że jednak że kiedyś że coś
że znów mogę ufać swoim snom...
bo widzisz ten tulipan nadal kwitnie
a ten buziak na policzku raczej już się zmył

przyjedź to się nawrócę, to uwierzę

edit:
i jesteś! :)

2 komentarze:

  1. brulion be be.9 lutego 2009 09:28

    zycze ci by to on byl pierwszy...

    a ja ide spac
    dobranoc. kurwa mac.

    OdpowiedzUsuń
  2. i był. z tego co słyszałam, a raczej czytałam. i było radośnie. i to chyba ważne jest. by dobrze było.

    czekanie podobno sie opłaca. tak mi zawsze do głowy tłuka wielkim młotkiem.
    nie lubie czekać. nie polubie.

    OdpowiedzUsuń