piątek, 28 października 2011

takie życie pełne sprzecznych myśli, pełne strachu, pełne oczekiwania na coś co może nigdy nie przyjść, pełne egzystencjalnego główna w którym tak płytko żyje. niepokoju który obrasta mnie jak ten bluszcz jebany co się pnie po domach po blokach po oknach... a że nie mam domu to pnie się po mnie i boje się że mnie splącze że w to wszystko nie warto się wgłębiać, że nigdzie bardziej jak tu na niemoimmoim wzgórzu nie czułam się jak nie u siebie. że jak idiotka tylko stoję w przestrzeni w której czas mnie opluwa a nie otacza... że tu tylko przeczekuje jak na autobus jakiś który mnie zawiezie do Ciebie... ale przecież nie wiem czasem i nie rozumiem dlaczego robisz coś czego ja tak bym nie zrobiła. to co że jesteśmy inni