poniedziałek, 29 czerwca 2009



właśnie się zastanawiam w jakim celu mucha fruwa wokół lampy.
właśnie się zastanawiam w jakim celu mucha fruwa wokół lampy.

czwartek, 25 czerwca 2009


Nigdy nie wiadomo jak zacząć i jakich kłamliwych użyć słów
by ktoś chciał pożerać cudze myśli, niestety środek i koniec są mi nieznane,
pozostaje wiec sam początek, który również jest czarną dziurą. Czarną plamą,
nie poznaną przestrzenia, na którą przyszła pora. Przestrzenią, która musi
stanąć przed obliczem prawdy, przede mną i przed moimi zachwianiami.



śmierć i życie nigdy nie pytają czy jesteśmy gotowi oddać
się w ich ręce. Nie mamy wyboru, musimy uporać się z przychodzącym do nas losem.
Który jak świat wydaje z siebie niezliczone dźwięki, sama nie jestem wstanie
ich wszystkich ogarnąć.



Z głośników szemrocą obce głosy poskładane w romantyczne
melodie, a klawiatura wystukuje czarno na białym moje nieokiełznane myśli.
Słyszę też głosy z góry i ze środka, jakby sumienie spiesznie szemrało mi do
ucha bym czasami przestała oddychać. Robię to. Zazwyczaj w momencie, kiedy
rozsuwam klapkę telefonu by przeczytać, co ma do powiedzenia pan X. jego słowa
w takie dni jak ten bywają drażniące i puste. Nie znoszę, kiedy na siłę pragnie
mnie rozbawić, ja wolałabym siedzieć u niego na kolanach i tulić jego chudą
szyje.



Tymczasem siedzę w łóżku zapadniętym pod ciężarem słodkich
nocy i próbuje złożyć się w całość. Obok mnie śpi dziecko. Mała dziewczynka.
Boje się jej czystości, boje sie jej włosów i prostokątnych snów, które nie
mówią o niczym i których nigdy się nie pamięta. Moje dłonie parę min temu
gładziły to małe spocone czoło, na którym wypisane zostały wszystkie
przewinienia dnia. Teraz noc rozgrzeszy wszystkie nieprawości i osuszy łzy
spływające po pulchnych policzkach.



Pokój otwiera przede mną słodkie tajemnica za drzwiami
jaśnieje i ciemnieje, co chwilę pomarańczowe światło. Może to jakaś para
kochanków rozsiewa wszem i wobec radosne uniesienia. Może oddają sobie serca a
może tylko swoje ciała. Duszy nie bierzemy pod uwagę dusza nigdy nie bierze
udziału w egzekucji, jaką bywa nocna namiętność.



Za zamkniętymi oczami istnieją dwa światy, dwa niewinne domy
bez drzwi. Ten lepszy i ten gorszy. Nie ważne, w którym spędzasz większość
czasu, zawsze może być chwila, która zmieni twoje położenie. Która w jednej
chwili teleportuje cię stąd do tamtą.




Zapamiętajcie ten dzień, bo jest on początkiem wieczności.
Obietnicą i nagrodą za tak długie życie w samotności, za dziecięce oczy
trzymające się kurczowo ciepłych wielkich ramion. one mówią słodko bym nie dała
im zasnąć. klęczą, ale wy nigdy nie ujrzycie jak klęczą oczy. zgasło
pomarańczowe echo, zgasło sumienie, teraz pierze się brud. a jutro słońce
wysuszy mokre plamy.



 



 


wtorek, 23 czerwca 2009

mój świat oddycha spokojem, drzewkiem sandałowym sprowadzonnym do postaci palącego się patyczka, mój świat
trzyma moje ręce w górze i macha nimi... jestem zupełnie inna niż
ostatnio, mam troszke powolniejszy głos i niespokojniej stawiam stopy.
sny już nie przychodzą a jeśli coś mi się śni, przysięgam że to tylko
bzdury.

Gdybym nie była kobietą pewnie byłabym deszczem, zimnym, śliskim,
ludzie mogli by mnie podziwiać lecz nigdy nie odgadliby jakiego jestem
kształtu, a może byłabym gruszką... spróbuj opisać kształt gruszki...

spokój... jak za czasów mojej babci, poranki nakrapiane czułością, wiem że gdzieś tam jest miejsce za którym tak tęsknie.

a póki co kapsuła czasu, która jak guma rozciąga go i skraca kiedy
tylko zechce, trzyma mnie w czasoprzestrzeni i nie pozwala oddychać...


jużnajgorszemamzasobą

poniedziałek, 22 czerwca 2009


świat się składa w pół, i z połowy, z kobiety i mężczyzny...
albo tylko z kobiety, tak, to jest przykre, samotna kobieta nie wstaje o tej
samej porze, nie potrafi dotknąć głową kolan, kawę parzy 8 razy dziennie i
nigdy jej nie wypija, słucha sentymentalnych piosenek i marzy o białym kocie do
którego mogłaby cała się wtulić kiedy zamarzają jej stopy... samotna kobieta
ubrana do połowy marzy o księciu z bajki, stawia przed sobą cel do którego
nigdy nie dotrze... w efekcie końcowym zawsze wybiera samych s k u r w i e l i którzy
mają ją na miesiąc, którzy rozpuszczają jej włosy upięte w kok, dotykają
delikatnie, dłonią zjeżdżają wzdłuż ciała samotnej kobiety i wzbudzając w niej masę
ambiwalentnych uczuć, z którymi potem zupełnie sobie nie radzi. to nic. ona i
tak zna scenariusz i chodź dobrze zna koniec, to płacze. samotne kobiety mają
to do siebie że płaczą po raz 15 na tym samym końcu. acedia kobiety samotnej
jak każda inna objawia się przygnębieniem, smutkiem, brakiem motywacji do
działania, brakiem zaangażowania i nadziei, zniechęceniem, wyczerpaniem,
zobojętnieniem i wrażeniem duchowej pustki. cóż tak bywa "kobiecość jest
cechą bolesną"


samotna kobieta jest chodzącym engramem, wspomina, żyje wspomnieniami, szczegółami,
żyje każdym poprzednim przeżyciem... oddycha nadzieją że to wróci, ale jest
zupełnie świadoma że nigdy nie wraca

sobota, 20 czerwca 2009

rozkoszuje się lekkim cichym stukaniem kropli w szybę, na biórku obok
mnie leży słownik francuski i talezyk po babce cytrynowej... cięzki,
ciemny dzień, łóżko, gazeta, pachnąca pościel, ja... śniło mi się że
posiadam paczke dwudziestu papierosów, sprawdzałam i nic nie było... a
szkoda chętnie podtrułabym się dziś całymi dwudziestoma... może za
chwile znów zaśpiewam jakąś radosną piosenke która poleci w głośnikach
tymczasem zamykam oczy czekając aż coś się stanie. aż zachce mi się
chcieć wszystkiego, na nowo.

panu sapkowskiemu serdecznie dziękuję za to błogie stwierdzenie:
"Bawisz się słowami. Upajasz się nimi. Słowami chcesz zastąpić
normalne, ludzkie uczucia, których w tobie nie ma."  bo bawie się, bo
owszem dziś nie znam żadnych czuciowych norm.

znów sukowato.

piątek, 19 czerwca 2009


gdzie                                     teraz
                   jesteśmy?
ah tak 5 

piętro                     
                                bezsenności


lubiedeszcz.

niedziela, 14 czerwca 2009

uwielbiam odwracać głowe w tył tylko po to by zobaczyć jak migocą białe światła aut i jak zza góry wyłania sią księżyc a gdzieś wkoło domy żyją włąsnym życiem... człapiące kamiennymi stopami odchodzą w mgnieniu oka i zapominam jaka to ulica, widzę tylk jutro... rynek, park, fontanne naszą ulubioną, wawel i odbijające się w wiśle myśli... i moje zupełnie samotne, pomijające przerażające mnie sferyczne cienie... kurwa boje się sigur rós




bachanalia nie żyjący osąd.




(kraków, to mam dobre)


środa, 10 czerwca 2009

ja tylko trzymam pana za głowe żeby pan nie upadł proszę pana.
zielono szaro szaro zielono szaro buro sukowato
może zaczne i skończę na tym
że nie jestem chujem i nawet nie suką...
wszystkich na ulicy nie przytulę ale jak ktoś się wywruci to pomogę...

dobranockurwadzieńdobry

sobota, 6 czerwca 2009

potem zaczynamy gwałcić prawa, obowiązki, zasady i możliwości, palimy papierosy jeden, drugi, trzeci a z każdym następnym mdli mnie... wpuszczamy w siebie powietrze i wiemy że żyjemy że nasze plany, nasza przyszłość, że to coś znaczy... czasami głowa bezwłasnie opada w dół, ale przecież jest coś, ktoś, może Bóg który sprawi że znów zawita jakieś trudne szczęście i otrze nasze słone myśli. czas... minuta, dwie, niewiele... godzina za godziną życie przecieka między palcami i nie wiadomo po co. a w koło coś śmierdzi jakby świat palił wszystkie mosty, (tak naprawdę czuć w powietrzu ziołem, zasranym ziołem) nie chce i nie mogę wierzyć że za zamkniętymi drzwiami istnieje (...) świat.

"wyjadł jej oczy
biedny skurwiel
biedna dziewczyna.
biedny cholerny skurwiel"

czwartek, 4 czerwca 2009

w całym tym zgiełku... przetrwałam gorące kłótnie, ślepe wzroki, nieme krzyki, i Ciebie... a na końcu umarłam by jak feniks powstać z popiołu... i nie mów mi że coś się zmieni... bo jeśli nie chcę? h.u.r.a.g.a.n

środa, 3 czerwca 2009

"chcę bawić się z tobą w chowanego i pożyczać ci moje ubrania i mówić ci
że podobają mi się twoje buty i siedzieć na schodach kiedy się kąpiesz
i masować ci kark i całować ci stopy i trzymać się z tobą za ręce i
wychodzić na kolacje i pozwalać ci jeść ze swojego talerza i spotykać
się z tobą w knajpce U Rudy'ego i rozmawiać jak minął ci dzień i
przepisywać na maszynie twoje listy i przenosić twoje pudełka i śmiać
się z twoich obsesji i dawać ci taśmy których nie będziesz słuchać i
oglądać dobre filmy i oglądać złe filmy i narzekać na programy radiowe
i robić ci zdjęcia kiedy śpisz i przynosić ci do łóżka kawę z baglami i
ciasteczkami i chodzić do Florenta i pić kawę o północy i pozwalać ci
kraść moje papierosy i nie znajdować zapałek i opowiadać ci o
programach w telewizji które widziałam poprzedniej nocy i brać cię do
okulisty i nie śmiać się z twoich dowcipów i pragnąć cię rano ale nie
budzić cię jeszcze
i całować twoje plecy i gładzić twoją skórę i mówić
ci jak bardzo kocham twoje włosy twoje oczy twoje usta twoją szyję
twoje piersi twoją dupę twoją i siedzieć na schodach paląc papierosy aż
twoi sąsiedzi wrócą do domu i siedzieć na schodach paląc papierosy aż
ty wrócisz do domu i smucić się kiedy wracasz późno i dziwić się kiedy
wracasz wcześnie i dawać ci słoneczniki i chodzić na twoje imprezy i
tańczyć do upadłego i przepraszać kiedy robię źle i cieszyć się kiedy
mi wybaczasz i oglądać twoje zdjęcia i żałować że nie znałam cię
wcześniej
i słuchać jak mówisz mi do ucha i czuć twoją skórę na mojej i
bać się kiedy się złościsz i jedno twoje oko robi się czerwone a drugie
niebieskie i włosy spływają na lewą stronę a twarz jest tak orientalna
i mówić ci jaka jesteś wspaniała i obejmować cię kiedy jesteś smutna i
przytulać cię kiedy tego nie chcesz i skamleć kiedy mam na ciebie
ochotę i skamleć kiedy jej nie mam i lizać twoje piersi i okrywać cię w
nocy i marznąć kiedy zabierasz cały koc i umierać z gorąca kiedy go nie
zabierasz i czuć ciepło kiedy się uśmiechasz i rozpuszczać się z gorąca
kiedy się śmiejesz i nie rozumieć dlaczego myślisz że cię odrzucam
jeśli cię nie odrzucam oburzać się jak możesz myśleć że cię odrzucam i
zastanawiać się kim naprawdę jesteś ale i tak cię akceptować
i
opowiadać ci o leśnym duszku który przepłynął przez ocean ponieważ cię
kochał i pisać dla ciebie wiersze i zastanawiać się dlaczego mi nie
wierzysz i kochać cię tak bardzo że nie można tego wyrazić słowami i
kupić ci kotka o którego będę zazdrosna ponieważ poświęcasz mu więcej
uwagi niż mi i zatrzymywać cię w łóżku kiedy musisz już iść i płakać
jak dziecko kiedy już pójdziesz
i wyrzucić fifki do marihuany i kupować
ci prezenty których nie lubisz i zabierać je z powrotem i prosić cię o
rękę chociaż i tak znowu powiesz nie bo chociaż myślisz że nie mówię
tego na poważnie to zawsze mówię to na poważnie i chodzić po mieście
myśląc jakie jest puste bez ciebie
i chcieć tego samego czego ty chcesz
i myśleć że przestaję być sobą ale wiedzieć że przy tobie nic mi nie
grozi i opowiadać ci o tym co we mnie najgorsze próbować ci dawać to co
we mnie najlepsze ponieważ nie zasługujesz na nic gorszego i odpowiadać
na twoje pytania kiedy wolałabym tego nie robić i mówić ci prawdę kiedy
akurat tego nie chcę i próbować być szczerą bo wiem że ty tak wolisz i
myśleć że wszystko już skończone ale pozostawać jeszcze tylko przez
dziesięć minut zanim wyrzucisz mnie ze swojego życia i zapominać kim
jestem i próbować zbliżyć się do ciebie bo poznawanie ciebie jest
wspaniałe i warte wysiłku
i mówić do ciebie fatalnie po niemiecku i
jeszcze gorzej po hebrajsku i kochać się z tobą o trzeciej nad ranem i
jakoś jakoś jakoś przekazać ci część nieprzepartej niegasnącej
przygniatającej bezwarunkowej przytłaczającej wzbogacającej
rozwijającej nieprzemijającej nieskończonej miłości do ciebie.
"

wtorek, 2 czerwca 2009


ideał zielonej szminki którą składasz u mych stóp
w podzięce za jutro które nam się nie przydarzy
jesteś jak motyl, jak chwila która trzepoce skrzydłami
ale trwasz
a ja szeptem
szeptem który trzymam w dłoni
biegnę do ciebie
i chodź nic się nam nie zdarzy
ja ci zatańczę kochany
o eukaliptusowej porze
zupełnie nad ranem, albo całkiem w nocy
a twoje usta zamknę w głębinie mych dłoni
i hukiem powiek obudzę świerszczyki
na zielonej trawie zatańczymy tango
a potem lekko przemoczeni rosą
spijemy z siebie to co dla nas
jesteś moją tętnicą
pulsujesz we mnie najpiękniej
i nade mną też wyglądasz idealnie...
postaraj się mnie odszukać
przecież stoję tu i czekam cała Twoja.

poniedziałek, 1 czerwca 2009

po prostu jaśniej.
Kraków mnie odradza...
tam coś się zaczęło i tam skończyło, przemierzając świetliste aleje uświadamiam sobie że razem nie spacerowało nam się tak dobrze...
i w ten sposób poraz kolejny zakochuje się w tym mieście... dziękuje


magia