niedziela, 31 maja 2009

rozkołysana wczorajszym życiem, rozbawiona po
brzegi, siedzę tu na tym fotelu w jego bluzce za dużej o 4 rozmiary i
zastanawiam się po co? bo ona to gdzieś wyczytała ze czasem warto zadać sobie
pytanie "po co" i nie dlaczego ani w jakim celu chodź to chyba to
samo ale "po co"... zabawne... bo ja nie wiem po co, dla mnie to
zupełnie bezcelowe i nawet trochę śmierdzi tandetnym bezkresem...a ja nie lubię
historii bez końca. i jeszcze często myślę nad faktem o którym nie warto
wspominać.

no chyba że podasz mi rękę...

środa, 27 maja 2009

dziś zrozumiałam że trzęsienia ziemi i tsunami się zdarzają, ale to co dzieje się między ludźmi, zależy tylko od nas samych a więc jak już będę duża to zostane dzieckiem które potrafi wymyśleć to czego nie wynalazło a na wszelki wypadek i czarownicą z wioski salem...

aby wiedzieć jak żyć i z kim żyć wystarczy nie być mną, zazdroszcze wam.
a my spotkamy się w piekle kolego ty za swoją ciekawość ja za zazdroscć.

dauo dupy tak?... icóżżeżal

niedziela, 24 maja 2009

jak uciekamy bo nie chcemy by ktoś widział nasze łzy to przemawia przez nas tchórzostwo tak?...
a więc jestem tchórzem nienawidzę kiedy ktoś widzi moje łyz i wcale nie dlatego że od tak płacze bo sobie nie radzę... to nic złego upaść, wiem to, ale świadomosć tego że wzbudzam politowanie i zaraz koło dupy zaczynają kręcić mi się wszyscy jak muchy koło krowy to... to nic. nie mam nawet aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaj sdf.n zglifvbhxcb cv,bnlxjvgbcvbz,hxcvbzkxgv
cze sc !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!1
sfhjksdhfkdgf
dsfs
sdfs
f



chuj dupa cipa cycki gówno!

prosze bardzo! spójrz jak się staczam

sobota, 23 maja 2009

jest 10:12 o 10:12 pisałam
tylko będąc w Anglii, ale tam było zupełnie inaczej, właściwie już prawie rok
od czasu kiedy równe 2 miesiące spędziłam zarówno w pełnej radości jak i pełnym
smutku... ale miło jest czasem powspominać, na dziś dzień mogę nawet stwierdzić
że wróciłabym tam, żeby znów poczuć ciche łaskotanie wzrokiem gdzieś w
okolicach kołnierzyka, i zapach spoconych ciał w pubach do których właściwie
nie powinnam wchodzić, puszczanie latawców i samotne spacery plażą zaraz po
przypływie, mam to wszystko przed oczami jakby działo się to wczoraj... i tylko
jedną rzecz bym zmieniła, wzięłabym ogromną walizkę i spakowała DAU... a teraz
okazja by znów to przeżyć tylko z kimś innym, przepraszam ale my nie możemy...
to mogło by przybrać zupełnie nie odpowiedni kształt i chociaż wiem że to
byłyby równie piękne chwile jak te które spędziliśmy tu 2 lata wstecz to rozum
jest tylko rozumem i czasem warto pozwolić mu sobą pokierować... właściwie to
że mówisz mi iż oboje musielibyśmy tego chcieć wcale mnie nie przekonuje...
chyba nawet wiesz dla czego.
jest 10:23 światło z pokoju na przeciw przedostaje się przez szparę pod
drzwiami, zupełnie tak jak wtedy, nie pachnie tylko truskawkowym odświeżaczem i
herbatą z cukrem pudrem.

teraz czekam na zupełnie coś innego,
ps. dokładnie to co wtedy.

anna. (taki nowy nawyk)

środa, 20 maja 2009

utopia, antyutopia, ewaporacja, wrunkowanie na stosowanie smoy, kolonowanie, wpólność, identyczność, stabilnośc, relikt, proletariusze, partia wewtętrzna, społeczeństwo wynaturzone, rządy dyktatorskie, czynniki ograniczające swobodę człowieka, tępienie zachowań odbiegających od ustalonych norm, organizowanie sobie życia na wzór dorosłych, skrzywienia w młodej społeczności, dobra doczesne...

mądry człowiek po szkodzie, chciałam być ambitna, no to mam, a teraz stękam i jąkam się szukając w głowie jakiś wiadomości na temat tego całego gówna i zupełna pustka, ale przecież jestem mistrzem w improwizacji, cała moja paroletnia edukacja była jedną wielką improwizacją i nie wiem nawet czy całe moje życie nie jest.
dziś mnie przeszył bunt młodości, powinnam więc wybrać nową drogę która będzie dla mnie dobra, ale teraz tak dobrze mi się ciągnie życie tzn ciągnie się ono nijak ale tak jest lepiej, spokojniej, bez nocy płaczu i modlitwy, bez stresów, bez obgryzionych paznokci, bez jęków i krzyków o przeszłość i przyszłość...
nie czekam, nie wychodze też na pzreciw i nie cofam się po prostu żyje próżnią która mnie otacza.
a za oknem jest zielonoburo szaroburo sukowato. przepraszam ale milczenie jest współodpowiedzialnością.

wtorek, 19 maja 2009

kiedy się potykam o własne nogi jest źle... dlatego dziś jest wyjątkowo
dobrze, nie wstałam z łóżka ( no może na chwile ) nie było okazji. a
potem nawet usnełam mając na uszach słuchawki, cóż zamykanie się w moim
akustycznym świecie wychodzi mi najlepiej. siedem dusz, tylko tyle no i
ona radosna z rozczochranymi włosami i napisem na ręce którego jeszcze
nie ma "more love" właściwie to tylko dzięki temu znów nie leżałam pod
łóżkiem z potworem tylko na i bez niego... szczerze wydaje mi się że
już nie mam po co tu być że wszystko czego pragnełam zupełnie straciło
sens z każdą kolejną osobą zdającą sobie sprawe  z tego kim właściwie
jestem. i znów do głowy przyszło mi niepojęte dziwne brzmienie słów
których nigdy się nie bałam a teraz już się boje. moja mama zawsze
mówiła ile zła i innych dziwacznych spraw może mnie tu spotkać. kurwa.
jak ja nie znosze przyznawać jej racji... cóż C'est la vie a teraz
niewyobrażalnie duża dawka jazzu herbaty jazzu i jazzu.

gdybyś mówił językiem miłości zapewne mówiłbyś po francusku...
Aime-moi

niedziela, 17 maja 2009

myślałam że nikt mnie tu nie znajdzie, że cicho będę mogła płakać nad
swoją gruboskórną naturą, chłodnym sercem, zmarzniętymi dłońmi,
osowiałymi myślami, niemymi ustami... za dużo o sobie nie wiem ale to
paradoks bo wy wiecie za dużo... są przykłady na to i mimo wszytko
jakoś zupełnie przestało mi to pzreszkadzać, właściwie nie wiem
dlaczego, może po prostu wszystko zaczeło po mnie 'spływać'. usnęłam na
komuni własnego siostrzeńca po prostu zaczeły kleić mi się oczy po
ciężkich dniach i nieprzespanej nocy oraz dzbanku kamikaze za 100 zł
(ponoć bezcenne). ciągle łapie się na tym że pisze 'czemu' zamiast
'dlaczego' i musze to poprawiać.
wszystko dziś jest zbyt małe i zbyt nie istotne żeby o tym mówić.
właściwie to nic wam o sobie nie powiem kolejny raz. chyba że chcecie
wiedzieć: w dowodzie 166 o 166 za dużo.
dobranoc?

czwartek, 14 maja 2009


otworze wszystkie okna na oścież, napełnię płuca godzinami
powietrza i milionami minut abym mogła czuwać przy księżycu który nie chce spać
mimo że go proszę mimo że wołam, że pragnę by ułożył swą ciężką głowę przy
mnie, on jest solidarny dla was świeci, bo kocha chociaż miłość nie istnieje,
nie dla mnie. mam cholerne wrażenie że ciągle się powtarzam że miłość że bla
bla bla... ale w czym rzecz? w środku, w tym że zaczęło irytować mnie ogromne
pragnienie pojęcia całej wszechwiedzy i to że jestem taka nie posklejana że
żaden fisz że nie polepi nie zlepi nie w jedno nie mnie... i tylko tańczę na
lazurowym niebie w mojej sukni z bladoniebieską kokardą... tu zostaw swój
uśmiech. A czasem mam nawt wrażenie że wszystko jest nowe że ten blok powstał dziś że to drzewo nagle wyrosło że huśtawek nie ma dopiero od wczoraj... bo jesteś taki
tajemniczy ahhh... bo nie istniejesz bo mnie tylko gnębisz i drażnisz snem... moje
usta są piękne, delikatne szeleszczą kiedy je otwieram, dlatego robię to rzadko,
pisze bo z pod rąk nie pofruną mi motyle... owszem jestem chaosem, planem
którego Bóg nie dokończył... mam mu to za złe. dlatego dziś nie żegnam się
ufnym amen.

nadal nie wiem czy jestem wariatką.



 

wtorek, 12 maja 2009

cierpną mi ręce. miałam zrobic pranie jednak wolałam znów usiąść tu i wypić kolejne niespełnione nadzieje przeglądając cudowne portfolia fotografów... a tam. też przecież potrafię sporo, jestem np profesjonalistką w graniu na nerwach, w porzucaniu i byciu porzucaną a tak ogólem to trzymam za słowo swoją drugą połowe która wmawia mi że chaos chaos chaos jest najlepszym lekarstwem i wcale nie muszę go porządkować. jest 22:44 kurwa! znów zmarnowałam dzień, obiecując sobie że przeczytam jakieś angielskie bzdury kolejny raz oszukałam samą siebie, jescze jest czas ale na pierdolenie z akcentem nie mam sił, pewnie znów otworze gazete i przejrze obrazki setny raz, nie czytając artykułów i wkurzając się że kupiłam takowe badziewie... nie stać mnie na exlusiv, i inne bonusowe gazety... ale stać mnie na porywanie się z motyką na słońce, już jutro spełnie się w sobie... Jestem kobietą, to widać, zdradzają mnie emocje, i te trzy kropki które ciagle wstawiam gdy urywam zdanie albo nie chce mówić czegoś na głos...
-proszę Pana?
-(...)
-halooo?
-(...)
-Pan Bóg?
-tak
-którędy do nieba?

mamniepodrodze...

poniedziałek, 11 maja 2009

mam ochote na rurke z kremem waniliowym, bo lubie rurki z czekoladą,
chciałabym też trzymać Twoją dłoń keidy siedzisz na schodach i czekasz
aż dopije mleko z kawą i chciałabym bys mnie tulił i byś odszedł kiedy
powiem odejdź... bo trzymam w sobie niejaką rozkosz nocy których
byliśmy swiadkami, ty zasypiałeś ja zupełnie nad ranem budząc cie wtedy
hukeim zamykanych powiek... czyli nadal się kochamy mój człowieku,
pogodny jak wczesnoniedzielne słońce. Otwórz mnie, rozgżanym matczynym
sercem pokochaj jak kocha się biały puch po upalnym lecie... są ufni
jak zwierzęta dlatego zakochują się łatwo a potem uczucie szybko
zemienia się w przywiązanie na śmierć i życie, ciała przyzwyczajają się
do siebie, pasują i udają że wszystko wspólgra a tak naprawde są
misternie sklejoną strukturą w którą dmucha wiatr, wiatr halny, upalny,
zimny, łamiący oczy w pół. a potem ze łzami kropla po kropli
spływającymi na stół powtarzam: "nic się nie dzieje" "nie było warto"
"głowa do góry" "myślę że nie stało się nic"... i jakiś anioł, którego
nigdy wczesniej nie widziałam, nagle pojawia się i fruwa... to anioł
stróż bez butów, on mnie nie chroni... on broni bram
nieba, nic nie mówi tylko stoi i patrzy na mnie a ja pogwizdując pluje
mu w twarz, nie lubie aniołów bo kłamią że wszystko będzie dobrze.

twoja wariatka.

niedziela, 10 maja 2009

miłość i cała reszta tych nieistniejących uczuć.
dla mnie zupełnie jeden chuj, znów tylko pzrekonałam się że nie istnieje.
stoimy teraz w pkt wyjściowym czyli tym w którym tkwiłam przed Tobą...
a więc?
ktoś chętny znów się zabawić?

I'm fallen woman, madwomen of pizzaBrava, and maybe you call me at tonight?
so?


pomódl się za tych wszystkich niewyspanych ludzi którzy trzymają
niepewność w garści ściśniętej tak mocno że starch otworzyć dłoń z
bólu. i śnij o tych wszystkich niebieskich imprezach zakrapianych
seksem i rock'n'rollem, i wgryź się w jej bladobiałe piersi niech ją
bolą i niech drży z podniecenia i niech nie mówi że to lubi... znow
pachnie wiśnią spływającą wraz z potem wzdłóż ciała, oplatam się w
szepty w przed i po istniejące w marzeniach niewinnych nastolatek a tak
naprawde to jestem potworem i znów mam ochote wczołgać się pod łóżko i
zostać tam długi czas, wiem że nie rozumiesz, nie prosze o nic nawet o
to byś wiedział co mam ci do przekazania...mój drogi mimo wszystko
gdzieś głęboko chce byś mnie rozumiał byś trzymał mnie gdzieś w tali
całował po szyi delikatnie ściskając uda. no to jestem bezduszną
porcelanową lalą, mam 2 ręce 2 nogi oczy uszy pomalowaną długopisem
twarz, obcięte włosy które nigdy nie odrosną i czerwone usta, nie sikam
bo nie mam czym, jestem tanią lalką, nie stać nas na te które piją,
sikają i wołają że są głodne...
nie mam serca, zjadł je potwór dokłądnie ten sam którego spotkałam pod
łóżkiem... a teraz lewitując przeniose się w stan poza (poza ten jebany
plastikowy świat)
aorta z lewej komory żyły płucne z prawej. 0,8s tyle trwa cykl pracy
serca (3 fazy: 1. skorcz przedsionkow, napelnienie komór krwią, 2
skórcz komór, zamknięcie zastawek, krew wtłoczona do tętnic, 3
spoczynkowa, rozluźnianie ścian komór, napływanie krwi z żył do
przedśionków)
ide szumieć na skurwiałym bruku


Kocham Cię!

środa, 6 maja 2009


prześwietlone nasze życie było, nasze wspólne parę minut...
nasze ciepłe nagie ciała, zlepione w zimnym drżeniu.
odchodzisz, tak nagle. nie zabierasz nic. nic nie zostawiasz.
tym razem nie ja "zimna suka" a ty.

wy pewnie dumni z mojego upadku,
tak bardzo przecież was krzywdziłam
przyszła pora by spełniło się przysłowie: oko za oko, ząb za ząb.

dywagując, przecież wiem że z każdym razem kruszy się misternie sklejona płaskość
mego umysłu, oddycham(y) powoli jak strugi deszczu a raczej wiosennej mżawki...
tyle niewiarygodnych jebanych minut którymi mogłam częstować innych... żal dupę
ściska ale niee, bo przecież już niebawem na ręce wypisze sobie never regret! a
to kurwa zobowiązuje... i taka jestem silna! ooooo taaaaaaaaaaaaka.
13 godzin w pracy wystarcza żeby nie popaść w dołki psychiczne a raczej
formalne, bo przecież powinnam teraz suszyć przemoczone poduszki. a chuj! nie
warto czyż nie? jedyna przeszywająca mnie myśl że mogłeś wszystko, pieścić każdy
milimetr mojego ciała, każdy. i to ono tęskni nie ja. Mogłeś oddychać mną i spijać
z mych ust każdą nieprzespaną noc, każde słowo o które prosiłeś. Die Natur
lässt sich nicht ändern
. co poumierało już we mnie nie odrodzi się jak
feniks przepraszam kurwa że nie jestem Bogiem.

porozmawiamy o tym przy winie?

poniedziałek, 4 maja 2009

samotni nie chodzą do kina, wstydem jest prosić o jeden bilet...
nie płakam już i nie pękam baloników
i nawet ciężko nie myśle o Tobie (i don't have time)

ey! co za be zet de u er a

sobota, 2 maja 2009