niedziela, 17 kwietnia 2011


tradycyjnie nic nie przychodzi do głowy… tylko te pokręcone myśli co mają cebulki mocno płaskie… a
ty tymczasem rodzisz się we mnie jak feniks- z popiołu… i nie wiem jak wiele we
mnie tego pyłu którym Cię buduję…  bo
jestem połową, to gorszą, co nie prosi o wiele a mimochodem tak wiele dostaje…
a ty połową, tą lepszą acz moją, bo gdzieś z tego serca co się płomieniem
ogrzewa i ślepnie… bo miłość jest ślepa…  więc przychodzę do ciebie popapraną nocą i
przynoszę ci powietrze co o szyby stuka i zapalam światła ulic abyś wiedział że
ja jeszcze istnieje. I choć oddech spuszczam z tonu to głosem nabieram odwagi
by powiedzieć że to grzech lecz ja każdą sekundę marnuje będąc bez Ciebie…

1 komentarz: