30 min tylko po to by wszystko out i by na nowo napisać
że kiedy padał deszcz ty bałeś się o mnie.
JA: może jutro... kurewskie pierdolone jutro, a ja dziś chce ci rzec mój drogi że bywają takie noce w których brak tchu by westchnąć i zawsze wtedy
puszczam sobie farben lehren - rozkołysanka, bywają takie noce które
znaczą więcej niż te w których grzecznie kładziemy się do łóżek i
zwykle wtedy puszczam sobie Bebe - Siempre me quedara, ale bywają też
takie noce w których nie ma metafizyki jest tylko panująca chwila i wtedy
zależy czy przejawia przeze mnie dodatkowo złość czy smutek czy zwykła
tępa melancholia. właściwie to nie wiem o czym Ci pisać... jesteś tak
kurewsko daleko i ta odległość stwarza dla mnie taki mega duży dystans
emocjonalny i czuję że wiele nie mogę Ci powiedzieć bo bla bla bla...
bo wolałabym trzymać Twoją dłoń i mówić Ci jak bardzo pragnę
znaleźć ten jedyny uśmiech który pokocham i te usta które tak idealnie
nie będą mnie uwierać... i chciałabym żebyś ty mnie objął kiedy
będę płakać i swoją twardą brodą dając mi przyjacielskiego buziaka
podrapał mi czoło i w ogóle żebyś po prostu na mnie patrzył kiedy ci
sie zwierzam i pił ze mną wino dwa wina a może i trzy i śmiał się
potem ze mną do gwiazd bez powodu a może z powodu tego trzeciego wciąż
dopijanego i żebyśmy mogli skoczyć razem w kałuże i zatańczyć na
rynku walca... i właśnie dlatego kurwa tak bardzo teraz pisząc to
tęsknię i śmieje się w duchu z tego bo przecież to tak jakby sen jakby
czysta fantazja, moja fantasmagoria. czasami jestem tekstem, opowiadaniem i
chyba jednym z tych najcięższych słów i to takie kurewsko trudne kiedy
muszę wciąż dusić się w sobie, swoje słowa cisnące się na usta,
myśli bezustannie pchające się do głowy, chować. Swoją gotującą
się krew przełykać, sklejać rozpadające się emocje. i tylko czasem
modle się "przyjedź to się nawrócę, to uwierzę jeszcze raz"
wybacz mi ten mały pokaz tego co nasze światu! po prostu potrzebuje ujścia jakiegokolwiek, innego nie znam... wiesz że bywają takie chwile kiedy chciałabym napisać ci jak bardzo Cię kocham? a przecież Cię nie kocham?
czasami tak bardzo brzydzę i wstydzę się tego że jestem człowiekiem... kurwa mać! i nie potrafię pojąć dlaczego życie działa dla wielu tylko w jedną stronę i w jedną stronę tylko patrzą swymi zbrzydłymi mi już głowami. tak jak krety widzą tylko w ciemności tak oni widza samą ciemność... 'w jedną stronę' mam na myśli gdy mówię np o krzywdach i ich odbiorze... czasami naprawdę wiem że mogłabym czegoś nie mówić ale zwykle już po czasie, jednak kiedy zdaje sobie sprawę ile słów złych ja usłyszałam niby się nie przejmuję, chyba że w tym wszystkim chodzi o przyjaciół, których ja nie okłamię, ale którzy widać prawdy mej nie chcą bo ich uraża w jakkolwiek niepojęty dla mnie sposób, zwłaszcza gdy dobrze sami ją znają... za parę chwil nawet właśnie tym najbliższym nie będzie można powiedzieć co naprawdę się myśli ze strachu przed obrazą. a obrażanie się moim zdaniem to tylko brak dojrzałości, brak gotowości do konstruktywnego przyjrzenia się sytuacji.
czasem warto pomyśleć o tym, zanim ogarnie was ochota na kogoś w chuj się wyjebać... zanim będziecie chcieli odwrócić się dupą i nie rzec nawet 'cześć' na pożegnanie (z głupiego powodu...)
mnie przyszło internetowo bo inaczej szansy nie dostałam powiedzieć że przepraszam za może zbyt dosadne wyrażenie własnej opinii.
ach wszystko chuj!
ta kobieta pachniała nocną mgłą i jaśminową herbatą z syropem truskawkowym...
jesień malowała jej twarz kasztanowym kolorem a usta otulała promieniami przebijającymi się z pod zżółkłych liści. zadziwiające jak bardzo kształt jej ust nie uwierał. był doskonale idealny i wpasował się w jego nie wiele mniej idealne. ta kobieta żyła mną i we mnie, jej smutne oczy często potrzebowały wilgotnych miejsc w których mogła pozwolić sobie na rozlew emocji na wiarę że jest zwycięzcą chodź po drodze wiele przegrała... na wiarę w tą pieprzoną miłość i samą ideę jej istnienia
i tylko czasem jeszcze czas tak pechowo ich o siebie ociera jakby chciał jej przypomnieć żeby nie zapominała