szum szeptów posklejanych w jedno który obija się o uszy i oparte o brodę dłonie, a może broda oparta o nie? widziałam go 5 min później, przemknął obok ale nie chciał mnie widzieć. Jego kurtka... Boże, ja czuje jej zapach. (coś poszło nie tak.) puk puk puk puk uderza, prawie wyrywa się z pod skóry... głupie serce! A on ten sam, jeszcze poznaję, jego męskie ramiona i ten dziwny chłód... znikał powoli w oddali ale potem znów pojawił się... oparty o słupek czekał i palił pewnie miętowe marlboro... pamiętam jak pachniał dymem i jak kochałam czuć że jego ręce są blisko... wtedy wiedziałam że go kocham. wszystko jak w filmie, noc, on, ja.? jednak życie jest bardziej pechowe. nie czekał na mnie...i nigdy już nie zapalę z nim na pół.
piątek, 27 sierpnia 2010
wtorek, 24 sierpnia 2010
piątek, 20 sierpnia 2010
poniedziałek, 16 sierpnia 2010
Powiedz
jak wypada
prosić o ciszę…?
szeptem?
Szept jest taki głuchy
A krzycząc ciszę krzykiem zagłuszę.
o, słyszę dzwony które chwalą głosem dźwięcznym i
cichną...
jak wtedy gdy mieszasz cukier w herbacie
z nadzieją że się rozpuści.
Ton który echem obija się o szkła ciemności
Nigdy nie zacznie być tonem który rosę budzi
A my marnie pośniemy
I nie będzie nam dane wtedy
Trzymać dłoni swoich.
Poranek nie zbudzi nas na nowo
Wtulonych w siebie
Jak w koce.
Lecz jeśli kiedyś powrócisz
Przykryj mnie pocałunkiem
I odejdź.
Nie budź mnie na nowo.
sobota, 14 sierpnia 2010
rozpłaszczyłam się na łóżku jak jakaś foka i oddycham póki mogę, czystym świeżym powietrzem, tylko moim, tylko i wyłącznie. spróbuj tak jak ja mocno się zaciągnąć, byś poczuł że znów życie wpływa w Ciebie bezczelnie mocno i nie pyta czy jesteś gotów. przypomniałam sobie że ja przecież taka jestem, mocno niezależna... że lubię tańczyć na stole, że kocham naturę, Kraków i mleczną kawę z rana, doprawioną mentolowym papierosem. przypomniałam sobie że mam dużo siły, że póki walczę będę zwycięzcą. dobrze że w głowie mam taką pustkę o której nawet nie śniłam i której możecie mi pozazdrościć.
Kiedy wreszcie odszedłeś
zielony czajnik
długo śpiewał radosna melodię
aż pokrywka tańczyła
Zaczęłam chodzić
po ścianach
Nikt nie mówił
Co robisz
Normalni ludzie
nie chodzą po ścianach
Potem karmiłam
głodną podłogę
sypiąc w szpary
cukier
Mieszałam głośno herbatę
a szklanka dźwięczała
jak dzwonek
zagubionej w górach owcy
piątek, 13 sierpnia 2010
niedziela, 8 sierpnia 2010
chcę ocierać delikatnie swą twarzą o twoje plecy i opuszkami palców zwiedzać twe ciało, chcę skamlać ci do ucha o miłości i szeptać jak mnie uszczęśliwiasz, chce krztusić się twoim nadmiarem i aż do porzygania po prostu być, chcę uwierzyć w uczucia i płakać z nadmiaru emocji, chcę kłócić się z tobą i iść z tobą do łóżka. całować twoje włosy i wąchać twoje koszule, chce dla ciebie gotować spaghetti i prać ci skarpetki, robić kolacje i czekać na twoje śniadania, chce siedzieć na schodach pijąc z tobą mleczną kawę. chce cie czuć obok, żyć z dnia na dzień, nie myśleć o jutrze. wiedzieć... że mimo wszystko będziesz mnie kochać.
lecz póki co z tego 'chcenia' pozostało mi mijanie się z czasem, dostrzeganie nanosekund i płaszczenie się, w kółko mówiąc o straconej miłości. pozostały mi chwile na samotny oddech i na ogarnianie resztek za nim zjawi się ktoś kto przecież mógłby pomyśleć że jest tylko przedłużeniem jego bycia. pozostało mi by aż do wyrzygania powtarzać sobie :"dla mnie umarłeś"
auć. to zabolało.
poniedziałek, 2 sierpnia 2010
już wszystko zaczyna mieć ręce i nogi. staram się jak mogę by się poukładać, byłam nawet w nie do końca moim miejscu na ziemi w którym rok temu dzieliłam z Tobą cudowne chwilę i........? dałam radę! chodź wspomnienia gryzły mnie mocno i chodź w noc upodleń płakałam jak dziecko. ja wiem że minie ale czuję że muszę o tym mówić, że muszę to z siebie wszystko wyrzucić... wypłakać, wyrzygać... i NIE WIEM ILE JESZCZE
co do wyjazdu, za każdym razem gdy tam jestem poznaję coś nowego, odkrywam nową rzecz o sobie i o ludziach którzy tam ze mną są... ten wyjazd był stanowczo tym najpiękniejszym ze wszystkich i pękło mi serce kiedy spakowałyśmy nasze nowe kapelusze, torby i aparat, ucałowałyśmy na pożegnanie babcię i odjechałyśmy, pękło mi serce na milion małych kawałków.
chce żyć z myślą że jeszcze tam wrócę. i cieszyć się tym.