wtorek, 22 września 2009
kawa, ciepły stół, szarobure niebo, trawa nie zbyt już zielona przegrzana słońcem, czeka na ulewny deszcz. po ulicach spływa w 100% kwaśny jad... a chrząszcz brzmi w trzcinie... i tysiące słów które nie potrafią przejść przez gardło a pisze sie je łatwo... w uszach dudni od szumiących topoli, tlen odcina się ode mnie tworząc cienie na mej twarzy... przychodzą powoli zimne noce które kładą na mnie niepokój i niebieskozielonoczerwone światło... za chwile ktoś otworzy okno i w sekundę pokój zamieni się w zimny gabinet psychiatryczny... ty usiądziesz na łóżku obok mnie i powiesz jak bardzo boisz się swoich uczuć (nie, to ja powiem że boje się o Ciebie) ty złapiesz mnie za ręke i tzrymając mnie kurczowo opowiesz że kochasz... a co jeśli nie? jeśli uczucia gasną z każdym słowem któe dudni ci w uszach...może teraz moja kolej, usiąde obok ciebie skarbie i powiem ci jak bardzo boje się o Twoją miłość którą trzymasz w kieszeni i czekasz aż w końcu on wsadzi tam swą dłoń i weźmie ile chce... no bo nie lubie się powtarzać ale ty przecież stoisz tu i czekasz, cała jego...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ładnie to ubrałaś w słowa. Przeczytałam tysiąc razy, ale już za pierwszym wiedziałam, że chodzi o mnie.
OdpowiedzUsuńBoisz się bo kochasz mnie całym serduszkiem. Uwielbiam spędzać zimne noce na twoim balkonie, dywanie, parapecie. To kiedy?
Czekam, czekam wytrwale. Bóg jeden wie kiedy będzie ten dzień. Trzyma mnie za ramię i tym razem nie odwróci się do mnie dupą. Mam nadzieję.
I love you cię. :*
Ja się tu duszę. Nic mi się nie chce. Ponudzimy się razem ?
OdpowiedzUsuńnie istniejesz.
OdpowiedzUsuń