jakoś nie mogę ponownie zasnąć, w mojej głowie budują się
obrazy których nie zdołam ogarnąć których nie zdołam nawet przetworzyć w stan
stały albo chociaż ciekły... herbata parzona jak zawsze w czajniczku który
dostałam 20 grudnia... od tamtego czasu chyba nauczyłam się już że to
czajniczek do zielonej herbaty którą zresztą ubóstwiam najbardziej, mimo to i
tak zaparzam tam (nie)zwykłą angielską herbatę w saszetce... taka już jestem,
nawet teraz, przecież dobrze wiem że zupełnie nie byłeś mnie wart a mimo to
ciągle jeszcze są takie chwile, minuty, ułamki sekund w których nie to że
pragnę samego Ciebie ale najprościej w świecie pragnę Twojego dotyku który
potrafił doprowadzić mnie do szaleństwa... i to jest najgorsze, tak bardzo Cię
nienawidzę że nie potrafię o Tobie zapomnieć. jesteś skurwiałym człowiekiem,
nigdy nie spotkałam tak wielkiego egoisty jak ty... mimo to po prostu
przechodzą mnie dreszcze jak wspomnę Twoje oczy kiedy leżeliśmy na dywanie a ty
szepnąłeś mi do ucha że "..." (nie powiem, wstyd mi) i odpłynęliśmy...
trochę ubolewam nad rozlanym mlekiem. Od rana po trochu Gawlińskiego, Rojka, Nosowskiej, Przemyk, Peszek
i z nimi najlepiej spędza się przedłużone o 3 godziny poranki, które miały
odbyć się w łóżku pod ciepłą kołdrą z dobrym snem i książką obok...
po proszę 3 kostki cukru pani Aniu albo nie niech mi pani tu doleje soku z grenadyny...
dzisiejszy poranek wydłuzyłam sobie do maksiumim. skończył się kolo 14. piękny był :) wypelniony słonkiem po brzegi
OdpowiedzUsuń